środa, 11 lutego 2015

Rozdział 2

Minął rok od kiedy nie widziałam się z chłopakami, 
była to dla mnie ciężka rozterka ale czułam taką konieczność. 
W naszej skrzynce pocztowej 
Naszej - Jak te słowo cudownie brzmi..
Znalazłam list od swojej ciotki z Anglii, 
pisała w nim że dowiedziała się o potwornym wypadku Alex - Mojej przyjaciółki, 
i bardzo chciałaby bym z nią zamieszkała.
Ku wielu rozmową z zespołem, doszliśmy do wniosku że może to być dobre rozwiązanie.
Tego roku Linkin Park promowali swój nowy album, 
i tak czy owak przez większość czasu nie byłoby ich w domu.. a ja nie mam nikogo innego.
Do tej pory pamiętam smutne spojrzenie Farrella gdy znikałam za drzwiami taksówki która miała zabrać mnie za lotnisko. Dopiero wtedy zrozumiałam jak bardzo uzależniłam się od jego towarzystwa, 
jak wiele znaczył dla mnie jego dotyk, jego każde spojrzenie i uśmiech.
Dziś wróciłam do stanów, najlepsze jest to że chłopaki nie mają o tym zielonego pojęcia.
Bardzo zmieniłam się przez ten rok, przestałam ubierać się jak nastolatka, 
i można mnie już nawet porównać do młodej kobiety. 
Ciekawe czy taka spodobam się Phoenixowi..
Idąc przez korytarz studia z walizeczką na kółkach, 
skradałam się by żaden z chłopaków nie zauważył mnie przed wcześnie.. 
lecz niestety mi to nie wyszło.
- Ann?! - Usłyszałam za plecami, klnąc cicho pod nosem.
Odwróciłam się gwałtownie kładąc palec na usta by dać Shinodzie do zrozumienia 
że jestem tu na dany moment w tajemnicy.
Speszony chłopak rozejrzał się po pomieszczeniu, z nadzieją że nikogo nie zwołał po czym na palcach podbiegł , rzucając mi się w ramiona. 
- Tyle czasu mała.. - Wyszeptał, szczerząc się na cała mordę. 
Chłopak zmierzył mnie spojrzeniem zagryzając wargę, przez co poczułam się lekko nie komfortowo.
- Wydoroślałaś.. - Powiedział, znowu krzyżując ze mną spojrzenia.
- No ale tobie także lat nie ubyło Shinoda.. - Powiedziałam, szczerząc się ironicznie, zaś ten pokręcił głową.
- Ale wredna po Dave'ie jesteś nadal.. - Powiedział pchając drzwi do studia. 
Zaśmiałam się po ciuchu, po czym wkradłam się do pomieszczenia za nim.
Moim oczom ukazał się Bennington, siedzący do mnie tyłem na kanapie. 
Szpilki utrudniały mi ciche poruszanie się, ale tak czy owak nie usłyszał jak zakradłam się do niego by zasłonić mu oczy dłońmi. 
- Em.. Chude, Zimne palce.. No nie wiem kurwa, Brad? - W tym momencie parsknęłam śmiechem, ledwo utrzymując równowagę.
- Ann!? - Krzyknął, chcąc w ekspresowym tempie wstać, lecz uniemożliwiła mu to jeszcze szybsza reakcja Shinody, który pchnął go z powrotem na kanapę. 
- Zapomniałem.. - Powiedział Chezz, robiąc poirytowaną minę.
- O co chodzi? - Zapytałam, spoglądając na Bennodę na zmianę. 
- Chester ma dosyć poważnie uszkodzoną nogę.. 
- Co zrobiłeś? - Powiedziałam przestraszona pochylając się do chłopaka. 
- Przewrócił się o plastikową butelkę. - Powiedział Mike, uśmiechając się kącikiem ust. 
- Żartujesz. - Stwierdziłam śmiertelnie poważnym tonem, a ten tylko pokręcił głową.
- Przewróciłeś się o butelkę i złamałeś nogę? 
- Który z was chciał kebaba łagodnego a który mieszanego, bo ja nie jestem kelnerem by to pamiętać.. 
- JOE!! - Krzyknęłam rzucając się na Azjatę który początkowo nie ma pojęcia co się dzieje.
- Ann? Ann! - Powiedział ściskając mnie z całej siły.
- Ej Mr.Hahn zaraz mnie udusisz.. - Powiedziałam wzdychając już z bólu żeber. 
- Co tutaj jest tak głośno? - Ten głos. 
Na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech, w momencie kiedy odwracałam się w stronę drzwi.
W tym momencie Dave otworzył szerzej oczy, a jego usta były lekko rozchylone co oznacza że nie miał zielonego pojęcia o tym że mam się tutaj pojawić. - I prawidłowo.
Podeszłam do niego szybszym krokiem, rzucając mu się na szyję.
Wreszcie jego ciepło, jego zapach, jego ramiona, jego bliskość ON.
Byliśmy tak nierozłączni przez dobre kilka minut, i nie miałam w ogóle ochoty pozwolić mu odejść.
Nasze czoła zetknęły się ze sobą, byśmy nawzajem mogli zagłębić się w swoich spojrzeniach.
Jego zmęczone, zielone oczka były przepełnione radością, jak pewnie i moje.
Przez cały wieczór nie puściłam jego dłoni, nawet na moment, nie byłam w stanie.
Jestem już zmęczona, mam głowę opartą o jego ramię, i czuję że zaraz zabierze mnie sen.

*.*.*.*

BOŻE, DZIEŃ DOBRY BENNODZIACZE!
Albo raczej Dobry wieczór, zależy kiedy to czytaliście.
Pewnie w tym momencie wszyscy myślą.
"Mikey zabije cię, ty miałaś pisać Bennody a nie opowiadanie.. 
o którym prawdopodobnie już każdy zapomniał.. "
No ale właśnie dlatego to tu napisałam, by wam przypomnieć.
Nie wiem czy nie postępuję w tym momencie źle, 
gdyż nie wiem kiedy znowu coś tutaj opublikuje, 
gdyż wcześniejszy rozdział dodałam tu rok temu..
Ten chyba także nie wniósł niczego konkretnego do waszego życia,
ale skoro już tutaj jestem mogę powiedzieć że sporą część rozdziału Bennody mam napisaną,
więc mam wielką nadzieję że za niedługo ją dokończę i dodam,
a teraz.
KOMENTOWAĆ! ♥

4 komentarze:

  1. No nieźle czekam na kolejne rozdziały :)/Chazzy WL

    OdpowiedzUsuń
  2. Weeeeee, ja chce więcej!!!
    Serio mówię, czeeeeekam...
    <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej...Ciekawe czy to przeczytasz ... Wiem ze minęło juz duzo czasu ale przy okazji musze ci to napisać .. Bardzo smutno mi było gdy zabrałaś mi sentimental trash, myslalam ze będę mogła to sobie poczytać jeszcze kiedys ;( no ale to trudno, twoja decyzja i ją szanuję. Jestem tą dziewczyną co kiedys zapytała sie ciebie o radę dotyczącą pisania bloga . Napisałas mi chyba nawet (juz dokładnie nie pamietam) że moze go przeczytasz i ocenisz .. W końcu sie za to wzięłam (za robienia bloga) tekstu juz miałam duzo napisanego wcześniej ale nie miałam chęci ? Czasu? Albo odwagi ? Sama nie wiem . Ale w końcu to zrobiłam ... Chciałam ci to poprostu napisać ... Bo byłaś moja dużą inspiracją.. Mam nadzieje że się odezwiesz , będę sprawdzać tego bloga co jakiś czas sprawdzając czy nie odpisałas , wiec mozesz tu spokojnie mi odpisać ...
    Pozdrawiam yvonka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku.. Dziękuję Ci za tą wiadomość. Wspaniale że coś piszesz, to świetna zabawa. ;3

      Usuń